poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Zagrajmy w WASTELAND 1. Część III.



Na początek dwie uwagi: w tej części pojawiają się paragrafy (czyli krótkie opisy wydarzeń i miejsc, zamieszczone w specjalnej książeczce, dołączanej do gry). Mam zamiar je tłumaczyć na bieżąco – poddane zabiegom translatorskim paragrafy będą wyświetlać się na żółtym tle.
Druga uwaga dotyczy zielonego tła, na którym wrzucam swoje porady i uwagi nie związane z narracją. Ta opcja pojawiła się po niewczasie w poprzednim odcinku (edytowałem go), więc jeśli chcecie uzupełnić swoją wiedzę o WL1, zapraszam do prześledzenia zaznaczonych akapitów w poprzedniej części Zagrajmy! 

I tradycyjnie mapy:


Część trzecia – Centrum Ogrodnicze, czyli „Jeśli ma futerko, to można to zabić!”

Raport od Agentki dr Nadjeżdy Restenkovej alias Potiomkin. 
Status raportu: z powodu ogromnego burdelu, raport wciąż oczekuje na wysłanie na rękach a. Potiomkin.
Kryptonim operacji: Miś z Breżniewem.
Wytyczne: Z braku wytycznych a. Potiomkin działa na własną rękę. Obecny cel – poznać odbudowywanie się kapitalizmu i demokracji (tfu!); poznać zasady działania małych, bohaterskich grupek specjalnych w USA (tfu!); uwieść J. Grahama i mieć z nim urocze bachorki.
Data: straciłam rachubę czasu.

Jak pisałam w poprzednim raporcie, imperialistyczne świnie wysłały naszą grupę na niebezpieczną misję zbadania, co tez dziwnego dzieje się na pustkowiach. Obecnie zakończyliśmy czynności w Centrum Ogrodniczym, o czym zaraz doniosę, ale po kolei.

Poprzednio opuściliśmy Highpool. Ten cudowny, silny i stanowczy mężczyzna, jakim jest niewątpliwie Joshua Graham, zaprowadził swą silną ręką porządek w tej zapchlonej, kapitalistycznej dziurze. Och, towarzyszu Koordynatorze! Gdybyście widzieli jak on potrafi pić!  Bije od niego charyzma – niczym od mumii najjaśniejszego przodownika – Wladimira Lenina!
W każdym razie, po przygodzie z poślinionym pieskiem w Highpool, Graham nakazał rozłożyć obóz, celem odpoczęcia – i to gdzie? Na środku pustyni! Nigdy nie zrozumiem kapitalistów, ale obywatel Graham bąkał coś, że tam nikt nie będzie mu przeszkadzał…

Jest bardzo ciepło.

Potem udaliśmy się niemal prosto na wschód, do miejsca zwanego Centrum Ogrodniczym. Kiedy zapytałam, czego będziemy tam szukać, towarzysz Graham władczym tonem oznajmił mi, że jestem  szpiegiem i żebym nie wściubiała w jego plany swojego czerwonego, sowieckiego  ryja. Jakież on ma poczucie humoru!!

Na górze: Wejść do nowej lokacji? Na dole: Wkraczasz do Centrum Ogrodniczego.
Centrum Ogrodnicze to taki kołchoz, w którym imperialistyczne kułactwo uprawia brukiew i ziemniaki. Zaraz przy wejściu natknęliśmy się na rozsierdzony tłum – zapewne strajkujące związki zawodowe, klasa robotnicza, mająca dość ucisku parszywej burżuazji!
Wokół kramów, grupa mężczyzn, uzbrojonych w siekiery, motyki, widły i łopaty, z desperacją potrząsa głowami.
Podeszliśmy bliżej, aby ich posłuchać.

Na dole: Przeczytaj paragraf 56. Na górze: Co im powiesz? 1) Zaoferuj pomoc, 2) Zapytaj o zapłatę, 3) „Po prostu przechodziłem”.
PARAGRAF 56
Gdy podchodzicie bliżej, do waszych uszu dobiega rozmowa pomiędzy mężczyznami. Po każdej wypowiedzi jest krótka cisza. Opowiadają o szkodnikach niemożliwych do wytępienia. Gryzonie wykradają chłopom jedzenie szybciej, niż kiedykolwiek, a do tego zachowują się tak, jakby szykowały zmasowany atak. Proste bronie wieśniaków nie są w stanie powstrzymać tych pasożytów, rolnikom kończą się możliwości działania… Jeden z nich nagle podskakuje na wasz widok i wszyscy obracają się w waszą stronę. Postawny mężczyzna, na którego wołają Miguel, wychodzi wam naprzeciw.

Graham, niczym młody Józef Stalin, wyszedł przed tłum i natchnionym głosem zawołał:
- Co tu się dzieje, wsiury? Demokrację przynoszę, a tu ani chleba, ani soli? – zaprawdę, podobną przemowę musieli wygłosić żołnierze Timoszenki, kiedy wkraczali do Polski! – Ile zapłacicie, brudne dzikusy, za zabicie kilku szczurów?

Zapłacimy? Rolnicy spojrzeli po sobie, aż wreszcie zaczęli opróżniać kieszenie, oferując wam kilka kawałków kolorowego szkła i błyszczące kawałki aluminium. Widząc wasze zmieszane miny, Miguel dodał, że otrzymacie jeszcze jedzenie.
- Tak lepiej – warknął Graham, zapewne wspominając, jak ostatniej nocy jadł moją specjalną zupkę na onucach. Jestem przekonana, że Graham wie, jakich cudów mogłabym dokonać, mogąc do swego bulionu dorzucić ziemniaka albo dwa! – Zastanowimy się, jeszcze. Można tu trochę pohandlować?
- Nie – odparł Miguel, widocznie zniecierpliwiony zachowaniem Joshuy. – Ujmę to tak, żebyście zrozumieli – są szkodniki, nie ma kupczenia!
Kramy są dziś zamknięte z powodu ataków szkodników.
Graham rozejrzał się co nieco po centrum, kilka minut patrzył tu i tam. Byłam pewna, że obmyśla taktykę działania, ale on zawołał w pewnym momencie dr Fuller (głupia, imperialistyczna kurtyzana, ot co!) i wskazał jej palcem za jeden z murków.
- Co tam widzą twoje najcudowniejsze oczęta? (do tej krowy nie da się inaczej mówić, bo kretynka nie zrozumie!).
- Tak, chłopi mają tu sporo rzeczy do zabrania. Bez wątpienia to ich zapasy. Gdyby tylko wpuścili nas do środka... (też mi plan! Phi!)
My chcemy ten worek!
Graham zaraz podszedł do grupki kułaków i powiedział:
- Dobra, załatwimy wam szybką deratyzację!
Miguel wygląda na zadowolonego. Pozostali farmerzy uśmiechają się i dziękują ci. Prowadzą cię na pole warzywne. Przeczytaj paragraf 84.
PARAGRAF 84
W cieniu ogromnej anteny satelitarnej stoi starzec. Pomimo swych ponad stu wiosen na karku, zachował jasność umysłu i wigor młodego człowieka. Wieśniacy zdejmują czapki z głów, gdy gromadzą się wokół, aby posłuchać, co nestor ma do powiedzenia. Ten, zatopiony we własnych myślach, spogląda z chmurną miną na pozostałości czterometrowej marchewki. Trzyma w dłoniach długą, metalową rurę i gdera pod nosem o „Połowaniu na kłólika”.
Miguel w kilku słowach wyjaśnia, że przyszliście tu z pomocą. Starzec mierzy was wzrokiem i wreszcie mówi, że nie spodziewa się, aby kapiszonowce mogły cokolwiek zdziałać przeciwko opancerzonym szkodnikom, ale z chęcią zobaczyłby, jak próbujecie. „Jeśli wam się powiedzie – mówi – wróćcie do mnie. Chciałbym wam coś pokazać”.
Mając pozwolenie na poruszanie się po polu warzywnym, oddalacie się w kierunku grządki z marchewką. Z oddali słyszycie jeszcze słowa starca: „Strzeżcie się Harrego, Władcy Królików!”

Uwaga: Płowanie na kłólika to nawiązanie do Elmera Fudda.

 - Dziwny dziadyga – zauważył K.Boomzo. To normalne, że imperialiści nie mają szacunku dla starszych. Po chwili stanęliśmy przed grządką ogromnych, pięciometrowych marchewek! Wybaczcie, obywatelu koordynatorze, ale w tym momencie pierwszy raz w życiu zwątpiłam w słuszność linii naszej partii. Takie wielkie marchewki! Cały Nowosybirsk by się tym wyżywił!

Tu rosną marchewki. Wysokie na 5 metrów cele dla długouchych gryzoni.
I wtedy się zaczęło! Wojna, która miała trwać ponad pięć dni! A to była pierwsza potyczka...

Opancerzone, długouche, różowe i białe kuleczki futra skaczą tu i tam. Ściana czerwonych oczu zwraca się nagle w waszą stronę. 1 Królik, 2 Króliki pojawiają się pół metra od was.
Mała uwaga. 1. Bunny oznacza grupę, w której jest 1 królik, a 2 bunny oznacza grupę, w której są dwa króliki. Ma to znaczenie w trakcie walki, bo każda z postaci może atakować tylko jedną grupę.

Graham, Fuller i Restenkova zdobywają po 40 pkt. doświadczenia.
Postać, która zabija przeciwnika, zgarnia całą pulę doświadczenia za danego przeciwnika. Mało to sprawiedliwe, ale z pewnością wpływa na planowanie ataków.

Szkodników było więcej niż pcheł pod Stalingradem!

Wielkie, czarne szczury ruszają w waszą stronę, błyskając oczami i ostrymi jak brzytwa siekaczami.

Świeżo wykopane ziemniaki obserwują cię swoimi oczkami.
Pszenica. Bardzo dużo pszenicy.
Pustynny Jaszczur
Graham i Restenkova zdobywają po 120 pkt. doświadczenia.
Graham zdobywa 240 PD.
Po kilku godzinach ciężkich starć, w których krew lała się jak wódka na Kremlu, Graham zdecydował się dać drapaka. Zręcznie otworzył drzwi na północy.
- Musimy – sapał – odpocząć. A (sap) przy okazji (sap), sprawdźmy (sap), co jest (sap) w tym worku (sap).
Ciężkie, drewniane drzwi z metalowymi okuciami, zdają się szydzić z twoich myśli o wyważeniu ich.
Drzwi są otwarte.
W worku znaleźliśmy trochę owoców, które szybko zabrał Graham, mówiąc, że wszystkie zdobycze będą dzielone wspólnie, pod warunkiem że trafią do niego, Wielkiego Brata. Zupełnie jak w Układzie Warszawskim! W każdym razie pod owocami leżał stary kij bejzbolowy. Graham  podał go dr Fuller. Nie wiem czemu: albo dlatego, że miał ręce pełne bananów i pomarańczy (całkiem jakby przyjechał z Zachodnich Niemiec), albo dlatego, że Fuller zupełnie nie radziła sobie w walce. Głupia, kapitalistyczna krowa!

Widzimy jak bardzo poranieni są nasi żołnierze (w rubryce MAX jest maksymalne zdrowie, a w rubryce CON – aktualne. Musimy odpocząć!)
I po odpoczynku. Zajął nam kilka godzin. Zauważcie, że Dr Fuller ma nową broń – maczugę. Reszta biega z łomami, lub nożem (Jackie).
Po odpoczynku ponownie wyruszyliśmy na przeszukiwanie rządek. Tym razem padło na kukurydzę – koszmarna roślina! Tylko imperialiści mogą to żreć! Walki trwały dalej.
Kolby kukurydzy, wysokie na dwa metry.


Otacza was cała masa niewielkich jamek. Z jednej z nich wyłania się opancerzony morderca w brązowym futerku. Szczeka na alarm! 2 pieski preriowe. 1 piesek preriowy.



Wreszcie Graham zdecydował się zrobić użytek ze swego radia i skontaktował się z kwaterą główną. W parę chwil,  nie przebierając w słowach, opisał nasze dotychczasowe przygody. Był bardzo przekonywujący, więc nie zdziwiłam się, że po rozmowie powiedział do nas z dumą:
- Awansowałem na szeregowca! Nadal musicie mnie słuchać, durnie! Nie dotyczy to oczywiście pani, dr Fuller (skretyniała idiotka!).

J. Graham osiągnął stopień szeregowego 1 klasy. Otrzymujesz 2 punkty do rozdania na swoje cechy.
Radio to jedyny sposób, by awansować na kolejny poziom doświadczenia w grze. Oczywiście wcześniej trzeba zdobyć dość doświadczenia. Swoje 2 punkty wydałem na szczęście – Graham będzie go potrzebował! Tym samym szef drużyny ma teraz 12 pkt. szczęścia.

Wielka fasola. (Gra słów – Big Ben to znany londyński zegar, a tu mamy Big Beans).


Fuller robiła z pałą to, co umiała najlepiej – tłukła nią pasożyty. Krówsko. Graham podniecił się tak bardzo, że zażądał od kwatery głównej, aby ją też awansowali.

Dr Fuller dostała 2 pkt do IQ. Mam nadzieję nauczyć ją używania broni energetycznej i przede wszystkim „doktorstwa” (lepsza medycyna).
Olbrzymie pomidory. Na szczęście nie z tych drapieżnych (nawiązanie do popularnego ongiś filmu Attack of the Killer Tomatoes).
Wkroczyłeś do lasu brokuło-sekwoi. Wysokie na 10 metrów warzywa górują nad twoim śmiesznym, ludzkim ciałkiem.

Olbrzymia antena satelitarna skierowana na północ. Druty z białego metalu oraz talerz błyszczą jakby były zupełnie nowe.


Śliwki wielkości piłek do kręgli zalegają na ziemi.


Wielkie na dwa metry gruszki grzeją gorącym żarem wygarbowane grudy gruszkowej grzędy, aż żar zmieni je w gęsty, grząski, gruszkowy grunt (tłumaczenie luźne, ale oddaje o co biega :P).

Zwykłe włochate śliwy, nieco większe niż normalne.  Katapulta wycelowana w północną ścianę.
Wreszcie Graham przypomniał sobie, po co tu właściwie jesteśmy i ograbił kolejne zapasy chłopów. Powiedział przy tym słowa, od których aż mi serduszko zadrżało, niczym wtedy, gdy towarzysz Breżniew pozwolił mi poczochrać się po brwiach (byłam wówczas bardzo malutka):
- Chłopi dają nam jedzenie, my w zamian za to zabieramy od nich narzędzia i owoce.
Drzwi zostały otwarte.
W środku było niestety tylko kilka bananów, więc Graham rozdzielił je pomiędzy siebie. 
- Nadal nie sprawdziliśmy pierwszej skrytki! – zawołał. – Tej, którą oglądaliśmy jeszcze zanim zaczęła się ta cała heca. 
I ruszyliśmy na północ. Szliśmy spokojnie wzdłuż muru, aż tu nagle… Jak nie pieprznie mnie latająca skórka od banana!
Spoglądasz górę, jak w twoją stronę leci skórka od banana. Uderza cię, powalając na ziemię. Restenkova otrzymuje punkt obrażeń.
Ktoś się bawił katapultą! Byliśmy pod obstrzałem!

Na dole: Słyszysz świszczący dźwięk nad sobą. Robi się coraz głośniejszy! Na górze: Spoglądasz w górę, w samą porę, aby dostrzec wielkiego, zgniłego pomidora, spadającego na ciebie. Teraz leżysz w jeziorku soku pomidorowego. Jackie otrzymuje punkt obrażeń.
Na szczęście szybko nauczyliśmy się unikać tych ataków.

Ledwo udało wam się odskoczyć, gdy, zgniły pomidor rozplaskał  się o ziemię, oblewając was sokiem.
Podobno da się wytrenować percepcję na atakach pomidorowych, ale nigdy ta sztuka mi się nie udała.

W końcu, już nie nękani przez szalonego artylerzystę, dotarliśmy do zasobów na północy. Po szybkim włamaniu, okazało się, że kułaki ukrywały tu granat! K.Boomzo skakał z radości! Po tym wszyscy musieliśmy chwilę odpocząć.

Nie wiem czemu nie mam screena ze zbierania tych przedmiotów. Trudno, musicie uwierzyć na słowo :P.

Za północną bramą rozpościerał się sad – zupełnie jak w Gruzji! Graham, zapewne wciąż mający apetyt na owoce, wkroczył tam śmiało.

Półtorametrowe gruszki leżą wszędzie.


Wreszcie, podjudzany przeze mnie i K.Boomzo, Graham postanowił wystarać się o awans również dla nas.

Oboje otrzymali po 2 punkty do Inteligencji. 


Pięciometrowe banany! Miejscowi używają utwardzanych skórek od banana jak kajaków, do pływania w pobliskiej rzece.





Katapulta wycelowana w południowy mur.

Wysokie drzewa, pełne pomarańczy i cytryn wielkości piłek do koszykówki. Powietrze jest aż ciężkie od zapachu cytrusów.

Setki trzymetrowych truskawek rosną wokół was.




Nagle, pośród tych wszystkich owoców, dostrzegliśmy jakiegoś człowieka. Nim zdołaliśmy się z nim przywitać, Fuller zrobiła z jego głowy piłkę do palanta.

Wasze wyczulone zmysły wykryły ruch dużego, białego obiektu, podążającego w waszą stronę przez kłosy pszenicy. 1 szalony farmer.

Fuller brutalnie obeszła się z szalonym farmerem, zadając mu 19 pkt. obrażeń i zabijając go. Fuller otrzymuje 20 pkt. doświadczenia.


- To na pewno był ten cały władca królików – tłumaczyła się Fuller, aż zrobiło mi się jej żal. Położyłam jej rękę na ramieniu i rzekłam:
- Kułactwo trzeba tępić, kochana. Inaczej nie zapanuje dobrobyt.
- To nie był Harry – zauważył przytomnie K.Boomzo. – W tej okolicy nie ma ani jednego, cholernego królika!
- No to szukamy dalej – zakomenderował bosko Graham. Wróciliśmy tam, gdzie zawsze można znaleźć królika – na marchewkowe pole! Instynkt nie zawiódł Grahama – szybko dostrzegliśmy potężnego mężczyznę, otoczonego watahą królików. Na ten widok wpadliśmy w szał i rzuciliśmy się na niego!
Ogromny wieśniak przechadza się pomiędzy grządkami marchewek. Słysząc was, zatrzymuje się i przygląda się waszej paczce, przeszywając złowrogim wzrokiem, pałając nienawiścią do całej ludzkości. Oto Harry, Władca Królików.

Widzisz olbrzymiego mężczyznę. 1 Harry, 3 króliki pojawiają się pół metra od was.

 Zaczęliśmy tłuc go czym popadnie, a on nie pozostawał dłużny. Co gorsza, rozszalałe króliki gryzły nas w stopy niemiłosiernie. Gdy wreszcie Harry padł, mogliśmy wytępić te cholerne szkodniki. 
Fuller, za zabicie Harrego i 1 królika, otrzymała aż 560 ptk. doświadczenia. K. Boomzo zabił 2 gryzonie, dzięki czemu otrzymał 40 pkt.

Całe kułactwo, które obserwowało bitwę, zaczęło tańczyć i krzyczeć z radości. Nawet starzec podskakiwał jak młody przodownik pracy. Sama czułam się szczęśliwa – skoro ukraińskie chłopstwo omal nie zrujnowało Planu Pięcioletniego w Ojczyźnie, czegóż mogą dokonać ci chłopi, uzbrojeni w pięciometrowe marchewki?


Starzec nie posiada się z radości na widok tego, co zrobiliście z Harrym. Zabicie go zniszczy morale szkodników, które pozostały przy życiu. Aby was uhonorować, chłopi ogłosili święto. Wszyscy wokół wiwatują. Wymordowanie słodkich, małych zwierzątek uwolniło ich od problemów z żywnością.
Starzec przywołał nas do siebie i rzekł:

Czy chcielibyście obejrzeć moją Korzenną Piwnicę? (zapewne gra słów – chodzi być może o obejrzenie miejsca, z którego starzec pochodzi).

Graham pokiwał głową. 
- Tak, chętnie tam odsapniemy.
Nie wiem, czemu podjął taką decyzję, ale nie uśmiechało mi się chodzenie do jakiś zatęchłych dziur. Jednak kiedy tylko przekroczyliśmy próg piwnicy, poczułam się tu jak w domu we Władywostoku!

To pomieszczenie pokrywają dziwne, nieregularne kupy kurzu. Grzyby rosną tu wszędzie.

Choć grzyby wyglądają na jadalne, są dostatecznie brudne, by nawet nie myśleć o ich spożyciu.

Przegniłe drzwi ledwo trzymają się na zawiasach.

To pomieszczenie musiało być dawniej marzeniem elektroników i hakerów. Obecnie jednak cały sprzęt nie nadaje się nawet do naprawy.

Konsola z popękanymi wskaźnikami, którą pokrywa gruba warstwa pyłu.

Na konsoli leży pamiętnik, zaczynający się tuż przed Holokaustem! Przeczytaj paragraf 6.
PARAGRAF 6
Pamiętnik opowiada o ostatnich dniach, w których baza satelitarna jeszcze działała. „Las Vegas wciąż jest nietknięte, Needles nie zostało zniszczone przez bomby, choć ucierpiało od powodzi, gdy poziom rzeki się podniósł. Quartz mocno dostało”. Pośpieszne pismo na ostatniej stronie oznajmia: „Opuszczamy instalację satelitarną, żeby dołączyć do farmerów z Centrum Ogrodniczego. Wyłączyliśmy alarmy i zabezpieczenia, które strzegły tego miejsca.

Niezidentyfikowane obiekty mechaniczne.

Stół jest pełen starych, popsutych elementów radia.

To pomieszczenie jest z pewnością salą magazynową. Wypełniają je skrzynki i puste pudła.
Graham, z nietęgą miną, postanowił rozejrzeć się i sprawdzić, czy w skrzyniach nie pozostało nic ciekawego. Nie mylił się!

Znaleźliście coś!

Granat!

2 pistolety 9mm.

Plastik – materiał wybuchowy!

Ostatnie odkrycie doprowadziło K.Boomzo do euforii. Ledwo udało nam się go powstrzymać od wypróbowania znaleziska na pierwszej ścianie. Na szczęście Graham wykazał się szybkim refleksem i kazał mi usiąść na naszym saperze, zanim coś zmaluje. To się nazywa dowódca umiejętnie wykorzystujący warunki fizyczne członków zespołu!

Wróciliśmy na powierzchnię, gdy uwagę Fuller przykuła duża jama na południu. Szybko przekonała Grahama, aby tam pójść.
Wysoki mur, zbudowany z cegieł, na których widnieją opalone ślady, wyrasta przed wami. Spiralny drut kolczasty wieńczy szczyt ściany.

Na górze: Wejść do nowej lokacji? Na dole: Zanurzacie się w ciemnym tunelu

Jaskinia cuchnie zwierzętami i mokrą ziemią. Jest tu bardzo ciemno.
- Gdzie są zapałki? – zapytał Graham.
- Sprzedałeś – odparła Jackie.
- Stul dziób, gówniaro!

Wyglądało na to, że to stąd wychodziły wszystkie te szkodniki i gryzonie. Znów musieliśmy walczyć z licznym zastępem futrzanych przytulanek.


Na szczęście łażenie po podziemiach okazało się całkiem owocne:
Owoc


Dr Fuller zdzieliła szczura za 19 punktów obrażeń, redukując go do koszmaru grabarza.
Kolejny owoc
Niestety, zmęczenie dało się nam we znaki, więc wróciliśmy na górę, aby chwilkę odsapnąć.

Fuller, w uznaniu zasług, została kolejny raz awansowana. 
Fuller ma 2 punkty do rozdysponowania. Poszły w Inteligencję.




W jaskini znaleźliśmy kolejny granat!

Granat



Fuller grzmotnęła Radioaktywnego Szkodnika za 22 punkty obrażeń, zapraszając do tańca śmierci. Restenkowa brutalnie trzasnęła szczura za 18 pkt. obrażeń, zabijając go.



Na końcu jaskini znajdowało się wyjście. Choć nie sprawdziliśmy wszystkich odnóg, Graham stwierdził, że mądrzej będzie nieco odpocząć na zewnątrz.

- Jeszcze tu wrócimy – dodał.

Odpoczynek na pustyni jest znacznie krótszy niż w lokacjach. I bezpieczniejszy.

- Skoro i tak mamy tam iść – powiedział w pewnym momencie Graham – to sprawdźmy, co te wieśniaki sprzedają w tym swoim sklepie!

Wchodzisz do Sklepu w Centrum Ogrodniczym.
Nie mam screenów ze sklepu :/ . Moje przeoczenie…


Nie było tam nic ciekawego do kupienia, ale chłopi z chęcią odkupili od nas biżuterię i  owoce, które im zakosiliśmy. Nie wiem czemu, ten cały Wolny rynek zaczyna mi coraz bardziej przypominać gospodarkę planową…Tak czy siak stan naszego posiadania przekroczył 700 dolarów. We Władywostoku mogłabym za to kupić... cóż, cały Władywostok!



Z powrotem w jaskiniach… Przetrzebiliśmy jeszcze tutejszą faunę i wyszliśmy na pustynię, aby ostatecznie opuścić Centrum Ogrodnicze. Kwatera Główna była tak zadowolona z działań, jakie tam poczyniliśmy, że dała naszemu dowódcy kolejny awans.






Wychodzicie z powrotem na pustynię. To cholernie pewne, że pachnie tu znacznie lepiej!

J. Graham awansował na stopień specjalisty. Masz 2 pkt. umiejętności do rozdysponowania. (Poszły w Inteligencję. Mówiłem, że to najważniejsza cecha!).
- Dokąd teraz? – zapytałam.
- Do nomadów, ty bezczelna komunistyczna konfidentko!


Uwagi: Centrum Ogrodnicze to trochę zwariowana lokacja – bodaj jedyna taka w całym Wasteland. Nie martwcie się jednak – humor typowy dla twórców gry wciąż będzie z nami, rzadko jednak dane mu będzie osiągnąć ten poziom absurdu.

Centrum Ogrodnicze to najlepsze miejsce do sprzedawania owoców i (jeśli dobrze pamiętam) biżuterii. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz